W ostatnim akordzie sezonu zespoły Rekordu Bielsko-Biała i Stadionu Śląskiego Chorzów zaprezentowały pełnię swoich możliwości. Jednak po ostatnim gwizdku sędziego cieszyli się tylko bielszczanie, którzy wygrali 3:1 i to oni z rąk Zenona Reka, któremu towarzyszyli Wiceprezes śląskiego Związku Piłki Nożnej Jarosław Bryś i Prezes Podokręgu Stefan Ekiert, odebrali złote medale, symboliczny czek na 8 tysięcy złotych oraz okazały puchar. Chorzowianie musieli się zadowolić za udział w finale i czek na 4 tysiące złotych.
Mecz szybko się ułożył po myśli podopiecznych Szymona Niemczyka, bo już w 7. minucie Filip Sapiński odebrał piłkę rywalom przed ich polem karnym i zagrał do Miłosza Wójcigi, a ten płaskim uderzeniem z 14. metra w długi róg pokonał Kacpra Wieczorkiewicza.
Stracony gol podrażnił piłkarzy Stadionu Śląskiego i ruszyli do ataku, ale Bartosz Karliński dwukrotnie (w 19. i 24. minucie), mając już przed sobą tylko bramkarza przeciwników posłał piłkę obok celu. Lepiej przymierzyli po stałych fragmentach gry Bartosz Palej – nożycami w 25. minucie i Przemysław Rudnicki – główką w 35. minucie, ale za każdym razem na linii bramkowej stał Miłosz Wójciga i wyręczał Krzysztofa Bema.
Nie znaczy to jednak, że Rekord całym zespołem bronił się w polu karnym. Wręcz przeciwnie. Bielszczanie inicjowali groźne kontry i choć w 37. minucie Filip Sapiński przegrał pojedynek oko w oko z Kacprem Wieczorkiewiczem, to 2 minuty później, po wrzutce Oliwiera Foxy, sprytnie przyłożył głowę do futbolówki. Skierował ją dokładnie w róg bramki i piłka odbijając się od słupka wtoczyła się za linię bramkową.
Wynik 2:0 utrzymał się do końca pierwszej połowy, choć w 43. minucie znowu chorzowianie blisko szczęścia. Piłka po strzale Mateusza Grześki i rykoszecie zmyliła bowiem bramkarza, ale tym razem słupek stał się sprzymierzeńcem Krzysztofa Bema.
Po zmienia stron role się odwróciły pierwsi bramkową okazję znowu mieli bielszczanie, ale w 48. minucie w pojedynku Miłosz Wójciga – Kacper Wieczorkiewicz zwycięzcą okazał się bramkarz Stadionu Śląskiego. Ta interwencja dodała skrzydeł chorzowianom i w 63. minucie Mateusz Mika płaskim strzałem z 15. metra w krótki róg zdobył kontaktową bramkę.
2 minuty później mogło być już 2:2, ale tym razem po woleju Jana Grędysa z linii bramkowej Rekordu piłkę wybił Dominik Kubica.
Ciągle więc bielszczanie mieli jedną bramkę przewagi i musieli odpierać ataki przeciwników. Nic więc dziwnego, że w doliczonym czasie gry wszystko rzucili na jedną kartę i zostali skontrowani. Maksymilian Sordyl i Maksymilian Łuczak rozprowadzili akcję, którą w sytuacji sam na sam finalizował Jakub Motyka, ale przegrał pojedynek. Po drugiej stronie boiska natomiast do pozycji strzeleckiej doszedł Oliwier Kobiński, ale strzelił z 8. metra za lekko i tam gdzie stał bramkarz Rekordu więc zmarnował okazję na wyrównanie.
To się zemściło, bo w ostatniej minucie meczu szarżujący Jakub Wiertelorz został sfaulowany w polu karnym chorzowian przez Bartosza Przybyszewskiego. Ten faul tylko na moment oddalił „egzekucję”, bo sam poszkodowany ustawił piłkę na „wapnie” i pewnym uderzeniem postawił pieczęć na zwycięstwie Rekordu.
Rekord Bielsko-Biała – Stadion Śląski Chorzów 3:1 (2:0)
1:0 – Wójciga, 7 min; 2:0 – Sapiński, 39 min-głową; 2:1 – Mika, 63 min; 3:1 – Wiertelorz, 90+4 min-karny.
Sędziował Mateusz Piszczelok (Katowice).
REKORD: Bem – Kubica, Porębski, Kaźmierczak – Walaszek (88. Bańbuła), Targosz (70. Sordyl), Wykręt, Sadlik – Foxa (59. Motyka), Wójciga (76. Łuczak), Sapiński (65. Wiertelorz). Trener Szymon Niemczyk.
STADION ŚLĄSKI: Wieczorkiewicz – Kowal (70. Markowski), Rudnicki, Karwel (55. Tomsia), Kobiński (64. Moroń) – Grześka (78. Przybyszewski), Grędysa (55. Pieprzyk), Gołuch (64. Macioł), Mika (64. Mil) – Karliński, Palej. Trener Tomasz Klimas.
Żółte kartki: Bem – Grześka, Kowal, Przybylski, Wieczorkiewicz.